Wydawać by się mogło, iż każdy nawet najmniejszy sygnał alarmujący o niebezpieczeństwie, zwłaszcza jeśli odpowiada się za życie pracowników i obraca się tak dużymi środkami finansowymi, powinien być brany pod uwagę. Takie zarządzanie z pewnością pozwoliłoby uniknąć tragediom, jakie miały miejsce w 1986 i 2003 roku. Widać było bowiem, iż w obu przypadkach zgłaszano wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa wylatujących astronautów – w każdym z promów był to drobny szczegół, pociągający za sobą niewielkie koszty – w każdym także przypadku nie słuchano tego, co do powiedzenia mają pracownicy niższego szczebla. Problemy zatem widać nie tylko w materii technicznej, ale przede wszystkim kulturze organizacji – kierownictwo powinno brać pod uwagę spostrzeżenia personelu technicznego, który o wiele lepiej orientował się w tym, na jakie niebezpieczeństwo naraża się załogę astronautów – wielu spośród pracowników technicznych zajmowało się bowiem konstrukcją promu. Wybitny ekonomista, Philip Crosby zauważył, że „standard jakości oznacza brak usterek”. Oznacza to, że ani Challenger, ani Columbia nie były produktami cieszącymi się wysoką jakością, ponieważ owe usterki występowały. Zarząd, przy przyznawanych przez państwo ogromnych środkach finansowych powinien największą kwotę przeznaczyć na profilaktykę, ponieważ była ona kluczową dla powodzenia akcji. Bilans ostateczny wykazał, iż ze względu na swoje wcześniejsze oszczędności, NASA musiała zapłacić o wiele więcej, a jej największą porażką była utrata najcenniejszego z zasobów – ludzkiego.
Błędy NASA, czyli przedkładanie oszczędności ponad bezpieczeństwo pracowników

Leave a Reply